Witajcie!
No nie mogę dojść do ładu z tą moją głową. Ostatnio coraz częściej muszę w tygodniu cuda wyczniać, żeby dotrwać do weekendu w stanie względnego ładu. Nie mogę dojść do przyczyn tego procederu i jak na razie po prostu twardo usuwam skutki tego, co powoduje u mnie poczucie, że marnuję czas, który mogłabym poświęić na coś innego. I nie chodzi tutaj tylko o to, że siedzę w domu z mokrymi włosami, bo tu nic nie tracę (po pracy poza domem, pracuję jeszcze w domu i i tak ten czas jest wypełniony), ale męczące zaczyna być pielęgnowanie włosów ponad plan tylko po to, żeby nie wyglądać jak mop... Po oczyszczającej NdW, która miała miejsce w sobotę, w poniedziałek ratowałam łepetynę śmierdzielem, o którym napisałam tutaj. Ale dzisiaj rano moje włosy znowu wyglądały, jak zmechacone. Nawet nie spuszone, po prostu jak filc. Po powrocie z pracy zrobiłam rachunek sumienia. Doszłam do wniosku, że jeśli proteiny nie pomogą moim włosom, to mamy już poważny kryzys.
![]() |
Moc protein! |
W skrócie:
- Przed myciem zrobiłam peeling Cerkogelem 30 (który regularnie używam i kuracja będzie trwała pewno jeszcze około dwóch tygodni) i w końce wtarłam olej z wiesiołka - tak zjadłam obiad, około 30minut.
- Umyłam dwa razy Babydreamem (wersja ułatwiająca rozczesywanie).
- Nałożyłam na długość Kallosa Keratin. Pisałam tutaj, że maska nie jest moim ideałem, ze względu na silikony. Ale dzisiaj wydaje mi się, że z pewnością nie zaszkodzą, a mogą pomóc wygładzić tego potwora, który robi mi się na głowie.
Po chwili namysłu dodałam do maski malutką łyżeczkę gliceryny (która nie załapała się do zdjęcia) i keratyny hydrolizowanej. Raz kozie śmierć! Nigdy nie przeproteinowałam włosów, wiec jak już, to z przytupem! W związku z tym, że Kallos sam już zawiera jakieś tam emolienty, wyszła mi taka maska PEH.
- Po około 15minutach zmyłam wszystko, wtarłam we włosy odrobinę odżywki b/s Ziaja (niebieskiej).
Stylizacja to już inna bajka. Tym razem ugniotłam mokre, ociekające włosy żelem. Syoss, wisząc głową w dół. Odgniotłam tak wodę, a następnie w takiej pozycji wysuszyłam włosy dyfuzorem. Masakra! Jak ja wytrzymałam tyle czasu jak nietoperz? Pod koniec wyprostowałam się i tym głowy dosuszyłam już stojąc. Włosy schły wieki. Kiedy już były suche, odgniotłam sucharki koszulką i zrobiłam zdjęcia.
![]() |
Zdjęcia w sztucznym świetle, bez lampy... Sama zupełnie nie umiem robić zdjęć włosów, a mój fotograf domowy nie zawsze jest osiągalny :( |
No i mam ładnie. Teraz mogłabym zdobywać świat, spotkać najbardziej zazdrosną koleżankę itp. Ale co z tego, skoro zostaję w domu i nie wiem, co wydarzy się z moimi włosami w czasie snu? Śpię niespokojnie, wiec rozpuszczone włosy odpadają. Zwykle robię lekkiego koczka na czubku, a rano wilgotne włosy doprowadzam do porządku żelem. Może jutro będę wyglądać jak człowiek :)
A Wy macie swoje sposoby, żeby zabezpieczyć na noc skręt i nie obudzić się z fryzurą, jakby się spało w sianie? Podzielcie się :)
PS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz