niedziela, 1 maja 2016

Niedziela dla Włosów (17) - Totalne no-poo - albo nawet o krok dalej :)

Cześć dziewczyny!
Poprzednią NdW opuściłam, ponieważ byłam dość mocno przeziębiona i moim największym pragnieniem było nie wychodzenie z łóżka... Niestety, w życiu nie można mieć wszystkiego, a moje marzenie spełniło się w możliwości pozostania cały weekend w domu. W tym tygodniu czuję się znacznie lepiej, więc i NdW odbyła się, ale była dość nietypowa. Kilka dni temu przypomniałam sobie moje bardzo wczesne początki włosomaniactwa - u mnie zaczęło się od eksplozji w kierunku dość mocnego odrzucenia chemii w pielęgnacji. Trwało to, na szczęście dość krótko - zdążyłam jednak przetestować kilka metod bardzo naturalnego mycia i odżywiania włosów. No-poo (bez szamponu), jajka i jogurt na włosy - to tylko ułamek tego, z czym kombinowałam. Metody te nie zostały ze mną na dłużej, bo jestem z natury bardzo leniwa i mam naturę odkrywcy - przygotowywanie własnych szamponów i odżywek z lodówkowych składników na dłuższą metę nużyło mnie i nudziło. Dzisiaj chciałam pokazać Wam, jak przez chwilę wyglądała moja pielęgnacja ponad dwa lata temu - a bogatsza o wiedzę zdobytą przez te kilka lat lepiej rozumiem, co robiłam :)
Jako spoiler dalszej części postu dodam, że dzisiaj nie użyłam żadnego kosmetyku :D


Mycie: soda oczyszczona,
Odżywianie: miód, żel lniany,
Płukanki: ocet jabłkowy rozrzedzony wodą, żel lniany,
Stylizacja: suszenie dyfuzorem, koczek na wilgotnych włosach.

Tak jak widzicie wyżej - nie ma tu nic z drogerii, nawet z typowych półproduktów. Jest tylko lodówka! To taki pomysł na pielęgnację, gdyby nagle wszystkie kosmetyki zniknęły ze sklepowych półek :) A tak na serio - dzisiaj to jest hardcore. Tak funkcjonowałam kiedyś przez kilka miesięcy, a dzisiaj wyszłabym z siebie i stanęła obok, gdybym miała tak kombinować codziennie. Jednak moje włosy, dzięki takiej pielęgnacji zaczęły odzyskiwać wigor, a skóra głowy przepięknie się unormowałam. Oczywiście to nie jedyne przepisy, używałam wielu dziwnych rzeczy do mycia i odżywiania włosów, To taki bardzo podstawowy i w sumie ubogi zestaw - nie ma emolientów, protein, Są za to dwa konkretne humektanty i silny oczyszczacz. Co dokładnie dzisiaj zrobiłam?
 
Żółta miseczka - żel lniany z miodem, przeźroczysta - soda oczyszczona z wodą, dzbanek - płukanka octowa, słoiczek - żel lniany do płukania.
Przed całym zabiegiem przygotowałam sobie produkty - przede wszystkim żel lniany - miarkę (około 2-3 łyżki) ziarenek zagotowałam w półtorej szklanki wody. Z takich proporcji wychodzi niezbyt gęsty żel. Na początek bardzo mocno zmoczyłam włosy. Nie były jakoś bardzo nieświeże, ale miałam na nich żel Syoss, od poprzedniej stylizacji. Wypłukałam tyle, ile się dało ciepłą wodą. Następnie bardzo starannie wcierałam w skórę głowy mieszankę trzech łyżeczek sody oczyszczonej i trzech łyżeczek ciepłej wody.  Skupiłam się na skórze, a długość "wygniotłam" na koniec tym, co na nią spłynęło. Taka pasta jest dość gęsta, ale pozostawia we włosach dużo drobinek sody. Trzeba dobrze to wszystko wypłukać. Soda jest zasadą, więc obniża PH. To otwiera łuski włosów. Następnym krokiem było nałożenie miodu, wymieszanego z żelem lnianym, Robiłam to na oko, do ilości widocznej w żółtej miseczce, Miód w takim zestawieniu zupełnie traci swoje lepkie właściwości, a mieszanka ma strukturę żelu lnianego. Ważne, żeby żel był ciepły, wtedy miód ładnie się rozpuszcza. Nie nakładałam tego na długo, otwarta łuska powoduje, że składniki ładnie wnikają we włosy w krótkim czasie. Dosłownie po minucie zmyłam wszystko ciepłą wodą. Na koniec wykonałam płukankę zakwaszającą - żeby domknąć otwarte łuski włosów, w dzbanuszku widać mieszankę litra letniej wody i łyżki octu jabłkowego. Ten zabieg pomaga wygładzić włosy, nawet jeśli nie bawimy się w pielęgnację po apokalipsie - to bardzo fajny patent na wygładzenie włosów. Ostatni zabieg to polanie włosów resztą żelu lnianego - to miało pomóc w stylizacji i ostatecznie dokończyć dzieła :)
Zdjęcie w słoneczku - włosy są lekko wilgotne.

Włosy schły wieki - najpierw próbowałam wysuszyć je dyfuzorem, ale straciłam cierpliwość, Zawinęłam je w luźny koczek i tak doschły. Na zdjęciu są jeszcze lekko wilgotne. Jakie są efekty moich zabiegów? Przede wszystkim ogromna wesołość mojego męża :) A włosy są ładnie domyte, lekkie, baaardzo miękkie i maksymalnie niedociążone. Brakuje tu oleju, czegoś co dociąży włosy i pomoże im uzyskać ładny, w miarę regularny skręt. Na zdjęciu widać puszek i  bardzo szalone końcówki. Nie przyłożyłam się do stylizacji - pewnie, gdybym zrobiła odrobinę glutka lnianego, takiego bardzo gęstego i użyła go do stylizacji, było by znacznie lepiej. Pomogło by też dodanie kropli oleju do mieszanki żelu i miodu. Pozostając w konwencji - żółtko jajka dodało by protein (i tłuszczy) i włosy były by pewnie bardziej zdyscyplinowane. Tymczasem mam na głowie lekkie, mięciutkie piórka i idę tak spać :) 
Na pewno nie wrócę do maksymalnie naturalnej pielęgnacji na co dzień, ale warto pamiętać o kilku fajnych metodach - żelu lnianym, miodzie czy płukance octowej. Takie dodatki niejednokrotnie stawiają kropkę nad i w bogatej pielęgnacji i sprawdzają się rewelacyjnie!

A Wy stosujecie takie lodówkowe patenty we własnej pielęgnacji?


8 komentarzy:

  1. Ja bym nie miała cierpliwości na takie eksperymentowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na co dzień to masakra... Nie wiem, skąd miałam tyle uporu, że tyle czasu tak robiłam :)

      Usuń
  2. Lubię takie domowe kombinacje;) Nigdy nie robiłam szamponu z sody, choć ciekawa jestem jak by się sprawdził;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj! Tylko pamiętaj o zakwaszeniu włosów po takim myciu, bo inaczej siano na głowie murowane!

      Usuń
  3. słyszałam o szamponie z sody, ale jakoś niezbyt do mnie przemawia :) po siemię lniane i miód za to czasami sięgam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mycie włosów bez szamponu to dość radykalna pielęgnacja - a miód i siemię lniane warto stosować :)

      Usuń
  4. Ja ostatnio nie mam czasu porządnie zadbać o włosy ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak czasem mam.. Lubię wtedy lekkie odżywki, które dają mi jako-taki wygląd włosów od mycia do mycia :)

      Usuń