środa, 13 stycznia 2016

Półprodukty - moje nowości!

Witam! Powrót do pracy po długim urlopie jest dla mnie ciężki, szczególnie, że trafiło na środek sezonu w branży :) Muszę złapać odpowiedni rytm, a to chwilę może zająć :)
Dzisiaj wróciłam totalnie wykończona. Do tego stopnia, że kiedy do mych drzwi zapukał kurier z paczuszką ze sklepu zrobsobiekrem.pl ucieszyłam się niezmiernie, ale po chwili rzeczywistość podszepnęła: i tak dzisiaj nic nie wypróbujesz! To prawda. Dzisiaj nie mam siły nawet na włosowe odkrycia... Ale! Napisać post mogę, wiec postanowiłam przedstawić Wam bohaterów dzisiejszej przesyłki :)

Mleczo pszczele,  keratyna hydrolizowana,  ekstrakt z soku banana
Zakupy :) 

EKSTRAKT Z SOKU BANANA

Na stronie czytamy:
Świeży sok z bananów zawiera znaczne ilości cukrów ok. 20%, jest bogatym źródłem witamin z grupy B oraz zawiera znaczne ilości beta-karotenu (prowitaminy A), witaminę E, C, PP oraz mikroelementy (mangan, żelazo, fosfor, siarkę, potas).
Sok z owoców banana wykazuje  właściwości odżywcze, zmiękczające, przyśpiesza gojenie ran i podrażnień. Stosowany w kosmetykach dla cery suchej, wrażliwej.
Czego ja od niego oczekuje? Chciałabym, żeby zastąpił mi maskę ze zmiksowanego banana. Wiele z Was wie, jak to wygląda. Możemy mielić go milion razy, a i tak okazuje się, że skórkowaniec gdzieś tam we włosach został i wypłukać się nie chce. Moje włosy uwielbiają banana, ale tylko świeżego. Wszelkie maski, które go "udają" nie działają już tak dobrze. Zobaczymy, jak będzie z tym cudem. Planuję dodac go do fajnej, emolientowej maski (np. Planeta Organica z mango), której działanie znam zarówno samej jak i z dodatkiem zmiksowanego świeżego banana i zbadać, czy ten ekstrakt jest porównywalnie dobry.

HYDROIZOLAT KERATYNY

Czym są i po co stosuje się proteiny wie każdą włosomaniaczka :) Co możemy przeczytać u sprzedawcy?
Hydrolizat keratyny zawiera aminokwasy, oligopeptydy i białka budujące strukturę włosów i paznokci. Zastosowany w produktach do pielęgnacji włosów nadaje im zdrowy wygląd, przywraca połysk, utrzymuje nawilżenie. Składniki hydrolizatu wnikają w strukturę włosa, wbudowują się w uszkodzone miejsca osłonek włosów - dzieki temu zwiększają ich sprężystość i objętość. Na powierzchni włosów surowiec ten wytwarza koloidy o dziłaniu ochronnym - zebezpiecza przed szkodliwym działaniem farb do włosów czy produktów do trwałej ondulacji.  
To proteiny. Wiec trzeba uważać :) Jednak - proteina proteinie nierówna! W Internecie można znaleźć informacje, mówiące nam o właściwościach chemicznych różnych związków. Dla nas, w temacie włosów, najważniejsza jest masa cząsteczkowa. Nie będę zagłębiać się w nudne wywody naukowe, podsumuje tylko, że proteiny mają różną wielkość, a od niej zależy, jak dana proteina zachowuje się na włosach. Moje lubią mniejsze cząsteczki - hydroizolaty doskonale się tu komponują. Nigdy nie miałam dłużej nic wspólnego z aminokwasami (najmniejsze z tej kategorii), wiec możliwe, że i tu byłabym zadowolona. Proteiny wielocząsteczkowe np. mleka (Milk Protein), /nie mylić z Hydrolized Milk Protein (hydroizolat), gdzie masa cząsteczkowa jest mniejsza/, nie sprawdzają się u mnie tak dobrze. Wynika to z tego, ze mniejsze cząsteczki wnikają miedzy pory włosa kondycjonując go i odbudowując, a większe pozostawiają na nim film, który wygładza i nawilżają go poprzez wiązanie wody.
Moją ulubioną maską proteinową jest Kallos Keratin. Zamierzam w pierwszej kolejności zrobić eksperyment. Zwykle stosuje kurację proteinową raz na dwa tygodnie - na czyste, mokre włosy nakładam maskę, zawijam w czepek, czapkę i trzymam około pól godziny, przed spłukaniem jeszcze podgrzewam znacznie suszarką (czapkę). Tym razem ten sam zabieg wykonam inną maską, np. Kallos Color,  jedynie dodam do niej kilka kropel nowego mazidła. Dlaczego tak zrobię? Kallos Keratin jest świetny. Żadna inna maska proteinowa nie działa lepiej. Ale zawiera silikon. Zabezpieczenie włosów, które dają silikony mam już w serum lub odżywce b/s. Nie potrzebuje go w masce, a widzę, że za tym jednym moje włosy nie przepadają :)

MLECZKO PSZCZELE W GLICERYNIE

Ten produkt chodził za mną już jakiś czas. Kiedys miałam czyste mleczko pszczele, ale nie sprawdziło się jakoś wybitnie. Nie pamiętam, co dokładnie mi w nim nie pasowało, może powinnam wypróbować je jeszcze raz. Jednak zaciekawił mnie ten mix. Co pisze producent?
Zawiera między innymi:
•prolinę - aminokwas,  wspiera syntezę włókien kolagenu i elastyny 
•kwas asparaginowy: aminokwas, niezbędny do regeneracji i wzrostu tkanek
•witaminy z grupy B: niezbędne do prawidłowego funkcjonowania skóry.Witamina B2 (ryboflawina) – niezbędna do zachowania integralności błon komórkowych. Jej niedobór przyczynia się do powstawania nowotworów. Bierze udział w transporcie tlenu do tkanek. Witamina H (biotyna) – jej niedobór przyczynia się do powstawania łuskowatych skaleczeń na skórze i błonie śluzowej. Witamina B9 (kwas foliowy) – bierze udział w odnowie komórek. Witamina B6 (pirydoksyna) – odgrywa istotną rolę w metabolizmie cynku. Witamina B5 (kwas pantotenowy): mleczko pszczele jest najbogatszym, naturalnym źródłem witaminy B5. Działa ona jako przeciwutleniacz, redukuje podrażnienia, sprzyja gojeniu się ran i utrzymuje równowagę skórną..
•witaminę C: niezbędna do syntezy kolagenu, chroni skórę przed szkodliwym, oksydacyjnym działaniem wolnych rodników.
•proteiny: proteiny o niskiej masie cząsteczkowej są dobrymi składnikami nawilżającymi głębsze partie skóry, podczas gdy proteiny o wyższej masie, działają lepiej powierzchniowo nadając skórze gładkość i jędrność.
•węglowodany przyczyniają się do utrzymania odpowiedniego poziomu nawilżenia w warstwie rogowej. Węglowodany tworzą wiązania wodorowe z cząsteczkami wody, zapobiegając tym samym jej utracie i zmniejszając odwodnienie. Dodatkowo niektóre z nich tworzą na powierzchni skóry ochronny film, zmniejszając transepidermalną utratę wody.
•siarkę: składniki o działaniu przeciwłojotokowym. Siarka jest minerałem wykorzystywanym do leczenia łojotoku, ze względu na swoje działanie keratolityczne.
Także mam swoje aminokwasy! I nie tylko, wygląda na to, że to prawdziwa bomba kondycjonująca! Poza tym produkt jest w glicerynie - jednym z moich ulubionych humentantów :) Mleczko stanowi 25-40% masy roztworu, wiec proporcje wydają się być idealne. Myślę, jak najlepiej zastosować je na początek. Dodać do maski, czy nałożyć pod olej i zostawić na dłużej na włosach? Możecie cos doradzić w tej kwestii?
A Wy używacie półproduktów, żeby wzbogacić skład kosmetyków?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz