Witajcie!
Dzisiejsza niedziela postawiała przede mną wyzwanie :) Chciałam zrobić coś nowego, jednocześnie nie obawiając się o efekty. Miałam też niewiele czasu...
W sobotę wieczorem nie mogłam nałożyć oleju na włosy, bo plany na niedzielny poranek uniemożliwiły mi zmycie go przed wyjściem. Wróciłam do domu przed południem i już bardzo nie chciało mi się robić czegokolwiek... Ale zmobilizowałam się nałożyłem olej z wiesiołka na maskę Planeta Organica wzbogaconą kilkoma kroplami gliceryny.
![]() |
Olej z wiesiołka |
Gdybym miała wymyślać coś dzisiaj, pewno nie byłabym aż tak kreatywna, ale planuję te niedziele już wcześniej. Po pól godziny zmyłam wszystko szamponem Barwa z ekstraktem z lnu (mój nowy oczyszczacz :). Ostatnio coraz częściej muszę myć włosy szamponem. Albo delikatnym, albo oczyszczającym, ale jednak nie odżywką. Może ma to związek z porowatością, może z większą ilością oblepiaczy, jakie funduję moim włosom w okresie zimowym. Po zmyciu nałożyłam papkę z białej glinki i maski PO. Po piętnastu minutach spłukałam ją i wystylizowałam jak zwykle. Ostatnio zaczęłam podsuszać włosy dyfuzorem wisząc głową w dół. Trochę to uciążliwe, ale efekty są lepsze. Kiedy z maską na włosach zaczynałam pisać ten post, trochę sił mi wróciło i reszta pielęgnacji sprawiła mi już większą przyjemność :)
Dzisiaj wyjątkowo zabezpieczyłam kocówki serum Marion Termoochrona (nie jest moje ulubione, ale nie mam aktualnie nic innego). Znalazłam kilka białych kulek na końcach i kilka rozdwojeń, a u fryzjera będę dopiero pod koniec miesiąca, więc muszę sobie jakość radzić.
![]() |
Zestaw na niedzielę :) |
![]() |
Serum Marion |
Efekt pielęgnacji był do przewidzenia, i właśnie to lubię w produktach, które użyłam. Maska mango PO jest doskonała, odkąd moje włosy "podskoczyły" z porowatością. Kiedyś czasem powodowała puch, czasem przeciążenie. Aktualnie zawsze ładnie podbija skręt, a w połączeniu z białą glinką włosy są miło miękkie :)
Jak teraz patrzę na moje włosy z perspektywy pielęgnacji w tym tygodniu, to dochodzę do wniosku, że białe kulki mogą wynikać z dość dużej ilości protein, jakie dałam włosom w tym tygodniu. Poza bombą ze środy, w piątek potraktowałam głowę również śmierdzielem wzbogaconym mleczkiem pszczelim. Chyba trzeba na jakiś czas ograniczyć proteiny... Kiedyś ich nadmiar prostował mi włosy, ale nie powodował szkód. Może i to się zmieniło?
![]() |
Po prawej zdjęcie w naturalnym świetle, po lewej w sztucznym (obydwa bez lampy), włosy są jeszcze odrobinę wilgotne :) |
A jak Wasze niedziele?
Moja średnio udana, włosy się buntują. Twoje za to wyglądają świetnie :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Twoje na pewno też wrócą do formy :)
Usuńwyglądają bardzo dobrze;) Chętnie bym przetestowała tą maskę z PO;)
OdpowiedzUsuńPolecam! Są jeszcze inne z serii afrykańskiej, ale ta ma najbardziej emolientowy skład :)
UsuńBardzo ładny niedzielny efekt! I piękny kolor włosów! Taki oryginalny :) Naturalny?
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Tak, naturalny, jedynie podbity henną, około pól roku temu :) Ale w lutym planuję hennę z Almą, wiec będzie rudawy :)
UsuńNiestety, moja skóra głowy źle zareagowała na tą markę kosmetyków. Po zakupie szamponu na wypadanie włosów musiałam podjąć miesięczna kurację na wyleczenie z łupieżu i to z pomocą lekarza, dlatego jestem na NIE jeżeli chodzi o tą markę kosmetyków
OdpowiedzUsuń