czwartek, 4 lutego 2016

Spinki, klamerki, opaski - czyli czym malteruję swoje włosy :)

Witajcie!  
Wiele czasu poświęcamy pielęgnacji i dbaniu o włosy. Kładziemy na nie maski, oleje, odżywki i inne cuda. Te są nam zwykle coraz bardziej wdzięczne, ładniej błyszczą, lepiej się układają i coraz piękniej wyglądają. Ale czy zawsze? Nigdy nie byłam zdania, że włosomaniactwo wymaga od nas całkowitej rezygnacji z pięknych upięć, spinek i wiązań. Wręcz przeciwnie. Chcę, żeby moje włosy były zdrowe, mocne, ale jednocześnie prezentowały się pięknie. To nie zawsze jest możliwe tylko za pomocą dobrej pielęgnacji. Podziwiam błyszczące tafle lśniących włosów wielu Blogerek, które prezentują efekty swojej pracy w NdW lub podobnych wpisach. Jednak na codzień taki płaszcz włosów musi być szalenie niewygodny... Na szczęście nie mam tego dylematu osobiście, moje włosy nigdy nie będą proste i gładkie, a nigdy nie miałam też tak długich. Wszystkie kręconowłose i falowane z pewnością znają sytuację, kiedy nasza czupryna zupełnie nie chce współpracować i nie da rady pokazać się publicznie z tym, co jest na głowie 
Jakiś czas ten miałam ogromny dylemat... Co zrobić, kiedy na głowie mam szatkowaną kapustę? Przecież nie zwiąże włosów gumką, bo to je niszczy... Klamerki i żabki wymagają częstego poprawiania i nie sprawdzają się przy nakryciach głowy, a opaski i wsuwki łamią włosy! I tak chodziłam, sierota, z tymi żabkami. Miałam ich nieraz kilkanaście na głowie, żeby jakoś to wszystko się trzymało. Sprawiłam sobie dużą klamrę, która łapała wszystkie włosy. Zdało egzamin, ale wyglądałam dość nieszczęśliwie. Koczek ślimaczek trzymany żabkami też się sprawdzał. I to wyglądało chyba najlepiej :) 
Z czasem moje podejście się zmieniło. Dojrzałam, żeby powiedzieć sobie: Moje włosy są dla mnie, a nie ja dla nich! (Wybacz, Dziecko we Mgle, wpis był gotowy przed Twoim postem i tylko czekał  na publikację, także "plagiat" był niezamierzony :) Świadoma pielęgnacja to jedno, ale one muszą jakoś wyglądać! Tak więc zaczęłam na codzień używać różne akcesoria do włosów. Oczywiście nadal uważam, żeby nie były wybitnie szkodliwe. Nie spinam włosów metalowymi spinkami, nie wiąże sztywnych, ciasnych koków i nie próbuje na siłę zapleść rozwianych fal w warkocz. Ale używam spinek, klamerek, opasek i wypełniaczy, jednych częściej, innych rzadziej. Co konkretnie mam w swojej kolekcji? 
  • WSUWKI - niezastąpione, żeby przytrzymać niesforny kosmyk na swoim miejscu. Czasem też przytrzymuję nimi grzywkę, która kiedyś popełniłam, a teraz czekam odrośnie. Ja używam zwykłych, tanich wsuwek metalowych, pokrytych czarną emalią. Oczywiście, kiedy powłoka zedrze się z kocówki i zaczyna drapać, wsuwkę wyrzucam.  
     
    ozdoby do włosów
    Spinki, wsuwki, żabki :)
  • SPINKI - takie zwykle, na klik. Może nie zbyt zdrowe rozwiązanie, ale mi służą tylko po przytrzymania grzywki lub kosmyka na karku, który wypada z kitki lub koczka. 
  • ŻABKI - w różnych rozmiarach. Malusie, do trzymania grzywki i zstępujące wsuwki. Większe do trzymania koczków i te duże, do upinania włosów w tyle głowy. Zwykłe, tanie żabki z Rossmanna. Czasem pojedynczy włos dostanie się do środka klamerki i zahaczy, co skutkuje jego uszkodzeniem ku wyrwaniem, ale to dzieje się bardzo rzadko, mimo moich kręconych włosów. 
  • KLAMRY - a w zasadzie jedna klamra. Taka trochę inna, bo mająca dwa "łamania". Można nią złapać więcej włosów i efekt jest bardziej "gładki" niż przy standardowej, podłużnej klamrze. Taką też mam, z tym, ze już prawie bezzębną i służy mi tylko do przytrzymania włosów, kiedy jest na nich maska lub odżywka, np. pod prysznicem. 
    ozdoby do włosów
    Ulubiona klamra
  • OPASKI - te zwykłe, plastikowe, które po prostu odgarniają nam włosy z twarzy, ale też te z gumek, zakładane dookoła głowy, z różnymi ozdobami. Te drugie czasem pociągną jakiś włos, zaczepią się o coś i w ogóle, kiedy są długo na głowie, zaczynają układać się we włosach na swój sposób i trzeba uważać przy ich zdejmowaniu. Tu prostowłose mają zdecydowanie łatwiej. Ale umiejętnie założone wyglądają przepięknie i nie robią nam krzywdy :) 
    ozdoby do włosów
    Opaski

  • GUMKI - takie zwykle i te bardziej wymyślne. Zwykłe używam jako podporę fryzury lub do klasycznego, luźnego kucyka. Mam też takie materiałowe, które trochę imitują gumkę z rajstop. Te są faktycznie bardzo delikatne, nie szarpią włosów i dobrze je trzymają. Do kucyka na mojej głowie wyglądają przeciętnie, czasem używam ich robiąc koczka. I oczywiście moja nieśmiertelna frotka , która spinam włosy na noc, kiedy mam na nich olej :) 
  • WYPEŁNIACZE - zło i grzech? Nie do końca :) nie używam ich w klasyczny sposób, nie owijam na nich włosów zaczynając od końca. Kiedy chcę zrobić fantazyjny kok, oparty na nieładzie, robię luźną kitkę wysoko na głowie, zwykłą gumką. Przez środek wypełniacza przewlekam kucyk, a włosy oplatam delikatnie dookoła niego, co tworzy taki poplątany koczek. Końce włosów podpinam wsuwkami i tyle. Nic nie szarpię, nie usztywniam i tak sobie tylko wiją się te falki dookoła tego gąbkowego potworka. 
    ozdoby do włosów
    Wypełniacze do koczków
  • WSTĄŻKA NA DRUCIKU - taki wynalazek wpadł mi w ręce dawno temu w jakiejś sieciowe. Idea polega na tym, ze mamy giętki drucik, zabezpieczony na końcach, obszyty luźno materiałem. Nie jest to typowa opaska, bo nie trzyma włosów, a jedynie możemy ja na nich zawinąć. Bardzo fajne wygląda koczek owinięty taką wstążką lub kucyk, gdzie owijamy nią gumkę. Jest to całkowicie bezinwazyjne, ponieważ to tak na prawdę w żaden sposób nie trzyma nam włosów. Oczywiście można by spróbować ciasno związać taką wstążką włosy, ale ja tego nie robię, po pierwsze dlatego, że łatwo mogą się wtedy w nią zaplątać i wyrwałabym ich masę przy próbach uwolnienia się z potrzasku. Po drugie sama wstążka pewno mocno na tym by ucierpiała. 

    ozdoby do włosów
    Wstążka na druciku :)

  • KOKARDY - najgorsza machina w moich zbiorach. Dlaczego? Moje kokardy na na metalowych spinach. Dlaczego? Pochodzą jeszcze sprzed okresu włosomaniactwa. Jednak nie potrafiłam pozbyć się ich tak łatwo jak innych spinek na metalowych zatrzaskach. Są piękne! I pięknie wyglądają na włosach. To jeszcze nie ten najgorszy typ, na zatrzask, jedynie taka rozwierana zapinka. I nigdy nie trzymam nimi włosów. Zawsze tylko je zaczepiam, żeby się trzymały, bardzo delikatnie. Zwykle udaje mi się nie pociągnąć żadnego włoska przy zdejmowaniu. A tak pięknie prezentują się zapięte nad zwykłym kucykiem lub pod wysokim kokiem... Nie umaiłabym z nich zrezygnować, szczególnie, że nie używam ich często.  
    ozdoby do włosów
    Kokardy na spince
Tak wygląda mój arsenał. Jest dość bogaty (jak na mnie :), ale chyba nie przesadziłam :) Na codzień zwykle w ruch idą żabki, wsuwki, gumki, czasem opaska. Reszta ozdób używana jest okazyjnie. Z resztą bardzo często chodzę po prostu w rozpuszczonych włosach.  
Postaram się dodawać co jakiś czas fryzurę wykonaną przy użyciu tych wszystkich dziwadeł :)

A jak u Was wygląda włosowa biżuteria? Macie ulubione upinaczki do włosów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz