niedziela, 24 stycznia 2016

Niedziela dla Włosów (5) - Mleczko pszczele i nowy żel do włosów

Witajcie! 

Jak co tydzień postanowiłam zrobić włosowe SPA:) 

Dziś na pierwszy ogień poszedł olej lniany, który od jakiegoś czasu ustępował wiesiołkowi. Oba oleje bardzo lubię i dobrze sprawdzają się na moich włosach. Naolejowałam długość włosów w sobotę wieczorem, a w skórę głowy wtarłam Jantar 
Rano zastosowałam Cerkogel 30, jest to już piąte użycie tego środka. O efektach możecie poczytać w tym poście. Jak na razie jestem bardzo zadowolona. Olej zemulgowałam odżywką Isany i po ok. 40min umyłam wszystko Babydreamem (wersją nieplączącą, z lewakiem). Szampon jest świetny. Teraz, kiedy pcham na głowę różne lepkie świństwa (Jantar, Cerkogel) dość często, odżywka nie daje takiej świeżości, jakiej oczekuję. Po tym szamponie włosy dokładnie oczyszczone. Myję głowę co dwa dni i aktualnie zawsze Babydreamem 
niedziela dla włosów
Zestaw do niedzielnej pilęgnacji

Drugi raz umyłam włosy odżywką, tą samą, która emulgowałam olej. Osuszyłam głowę i nałożyłam balsam Babuszki Agafii aktywator wzrostu, wymieszany z kilkoma kroplami mleczka pszczelego. Dodałam odrobinę maski Planeta Organica mango, bo sam aktywator jest dość rzadki, a w mieszance z mleczkiem w glicerynie nabrał takiej konsystencji, że na pewno z włosów by spłynął. Na to czepek, czapka i 30 minut w ciepełku :) 
Kiedy zmyłam maskę włosy były dość sztywne pod palcami. Jakbym dotykała gałęzie. Były miękkie i gładkie, ale takie właśnie sztywne. Wgniotłam w nie odrobinę odżywki b/s Ziaja (żółtej) i zawinęłam w koszulkę 
Rozczesałam mokre włosy, które mimo swojej sztywności nie plątały się i mogłam gładko sunąc po nich grzebieniem. Tym razem ugniatałam fale żelem Syoss Men. Żel jest mocny. Gęsty, lepiący i wystarczy go naprawdę niewiele, żeby dobrze pokryć włosy. Myślałam, żeby nie wrócić do wgniatania żelu w zupełnie mokre włosy, bo kiedy robię to w odsączone, ciężko później zniwelować twardość i odgnieść sucharki...  
Włosy poruszyłam suszarką z dyfuzorem, średnim nawiewem. 
Po całkowitym wyschnięciu włosy są nadal twarde. Widać to na zdjęciach. Teraz już to efekt żelu, odgniatam go systematycznie, ale staram się nie zrobić puchu. Przy nasadzie włosy są miękkie jak u dziecka - tylko długość się usztywniła. Używam tego żelu już trzeci raz i za każdym jest to samo. Poza tym, niestety na drugi dzień włosy nie nadają się już do reanimacji. Muszę je spiąć. Po żelu Joanna Styling Effect, mimo, że był on za słaby przy obecnej aurze, wystarczyło zwilżyć głowę i ponownie ugnieść. Syoss niestety powoduje coś dziwnego, po zwilżeniu robi na głowie masakrę - taką lepką masę, posklejane włosy odgniecione we wszystkich kierunkach. Tak jak pisałam, następnym razem nałożę go na bardzo mokre włosy. Może to poprawi jego działanie.  
Tymczasem moje włosy po takiej stylizacji prezentują się dobrze, skręt jest wyraźny i trwały. Nie ma dużo puchu. Nawet po kilku godzinach, zakupach i ciągłym przerzucaniu włosów nad szal, do kaptura i ogólnym ich tarmoszeniu jest bardzo OK :) 
Zdjęcie NdW
Od lewej: 1. Włosy zaraz po wyschnięciu - dość sztywne i nadal wyglądają na wilgotne, 2. również zaraz po wyschnięciu, 3. Zdjęcie zrobione po powrocie z zakupów - dobrze odgniecione fale, już lekko wyprostowane, ale dużo bardziej naturalne.

Po niedzielnych wpisach widzę, że mija pielęgnacja jest dość monotonna... Powodem tego jest przede wszystkim to, że etap testów i eksperymentów mam już za sobą, a blog prowadzę od niedawna. W związku z tym zastanawiam się, czy nie wrócić do testów, bo rzeczy, które kiedyś nie sprawdziły się u mnie teraz mogą okazać się hitami. W końcu włosy zmienne są :) 
A u Was zdarzyły się kosmetyki, które kiedyś zawiodły, a później działały dużo lepiej?

PS
Zapraszam na Zimowe Rozdanie u Czarnej Kawy!  

11 komentarzy: