środa, 11 maja 2016

Recenzja - Marion Spa - Złuszczający Zabieg do Stóp

Witajcie!
Wiosna już powoli, ale konsekwentnie wypiera zimę, więc najwyższa pora, żeby skupić się na pielęgnacji, która pozwoli nam czuć się dobrze w czasie nadchodzącego lata. Jednym z aspektów, które zimą traktowane są nieco po macoszemu, jest pielęgnacja stóp. Ciężkie buty i ciepłe skarpety nie sprzyjają pielęgnacji skóry stóp, która po zimie jest zwyczajnie zmęczona i należy się jej regeneracja i odżywienie. Co prawda, mimo zimy i ciągłego ukrywania, smarowałam stopy regularnie kremem, ale żeby wyglądały dobrze przed założeniem pierwszych sandałów, potrzeba czegoś więcej. Porządny peeling i złuszczenie są niezbędne do prawidłowej regeneracji skóry, również tej pod butami :) Ja od kilku lat używam tzw. skarpet złuszczających i w tym roku zdecydowałam się na te, które można dostać m.in. w Biedronce - firmy Marion.





Pierwsze skarpetki, jakich używałam, były z L'Biotica. Nie powiem, byłam zadowolona. Wszystko przebiegło dokładnie tak, jak powinno. Po kilku dniach od zabiegu skóra na stopach ładnie się złuszczyła, zgrubienia stały się bardziej miękkie i mniej widoczne. Paznokcie też ładnie się rozjaśniły (taki miły efekt uboczny). Używałam ich kilka razy i za każdym byłam zadowolona z efektów. Tym razem skusiłam się na skarpetki Marion - w Biedrocne zapłaciłam niecałe 7zł.
Co o swoim produkcie pisze producent?


I skład:

W pudełeczku znalazłam dwie paczuszki ze skarpetkami (w dwóch rozmiarach), oraz dwie saszetki z aktywnym płynem. To swojego rodzaju nowość, ponieważ większość firm oferuje już nasączone skarpetki, które wystarczy nałożyć na nogi.  Tutaj jest więcej zabawy, ale przy zachowaniu minimum ostrożności już po chwili folia napełniona płynem była na swoim miejscu. Na to założyłam ciepłe, bawełniane podkolanówki, żeby wygodnie spędzić w nietypowym obuwiu półtorej godziny. Potupałam tylko jeszcze i pomasowałam stopy, żeby płyn pokrył je całe - kolejny zabieg, którego nie trzeba wykonywać już przy nasączonych butkach :) Tak więc wniosek nasuwa się sam: skarpetki Marion są zdecydowanie mniej wygodne w użyciu, niż inne produkty tego typu dostępne na rynku.

Co dalej? Oczywiście czekanie. Po 90 minutach zdjęłam skarpetki i umyłam nogi. I tak czekałam...

Skóra zaczęła łuszczyć się dopiero po czterech dniach... już myślałam, że nic z tego nie będzie :) I co ważne, największe efekty zauważyłam właśnie tam, gdzie najbardziej tego oczekiwałam - czyli przede wszystkim na piętach. Reszta stóp w zasadzie jedynie delikatnie "oblazła" i po wszystkim. Pięty, dość mocno zaniedbane po zimie, dostały nowy, świeży wygląd - jak po kilku tygodniach regularnego złuszczania tarką czy pumeksem. (daruję Wam zdjęcia, to nic ładnego :)
Jestem bardzo zadowolona z działania tej kuracji i kupię sobie mały zapas, dopóki w mojej Biedronce są te zestawy w promocyjnej cenie.

Lubicie takie skarpetki? 

8 komentarzy:

  1. Dużo ostatnio tego typu skarpetek, ale jeszcze żadnych nie stosowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierwszych używałam kilka lat temu i od tamtej pory regularnie je stosuję :)

      Usuń
  2. Widziałam je w Biedronce, ale nie kupiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już ich nie ma. Ale wybór jest duży, kilka firm wypuściło na rynek takie skarpetki.

      Usuń
  3. O dziwo jeszcze nigdy nie próbowałam takich wynalazków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie warto - ale przy delikatnej skórze czy mocnych zmianach (zgrubieniach) warto uważać.

      Usuń
  4. Miałam w zeszłym roku, a w tym się jakoś nie zdecydowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdecydowałam się za późno.. Weekendy pogodne, sandały czy chociaż półbuty można by ubrać, a ja w trampkach, bo dopadła mnie druga tura łuszczenia... Ehhh :-\

      Usuń