Dzisiaj, w typowo domowym nastroju, chciałam odpuścić sobie włosowe SPA... W sumie jutro bym to nadrobiła :) No, ale... Tak już jest, że jeśli chcecie coś osiągnąć, należy być konsekwentnym. Jasne, że jedna przegapiona NdW nie zmieniła by wiele, ale na prawie precedensu... dała by mi prawo do takich akcji. A tego bardzo nie chcę - jestem z natury baardzo leniwa i wyrobienie sobie wielu nawyków wiąże się z dość silną wolą. Dlatego, w myśl zasady, że najciężej jest zacząć, zwlokłam się z fotela i poczłapałam do łazienki. Nie miałam specjalnie pomysłu na dzisiejszą pielęgnację, więc skupiłam się na nowym w mojej kolekcji Kallosie i olejowaniu... którego niestety ostatnio moim włosom brakuje.
Olej: z kiełków pszenicy, wygrany u Czarnej Kawy,
Emulgowanie oleju: odżywka Isana Professional, Brown Color
Skóra głowy: Cerkogel 30
Mycie: Barwa lniana;
Maska: Kallos Blueberry,
Stylizacja: żel Syoss
Dzisiaj, wyjątkowo, naolejowałam włosy na mokro. Nie jestem fanką tej metody, ponieważ nie cierpię siedzieć z mokrą głową. Tym razem bardzo się starałam, żeby nie zmoczyć skóry głowy, jedynie długość włosów. Wtarłam Cerkogel i siedziałam tak ze dwie godziny. Po tym czasie zemulgowałam olej odżywką Isany, a po 15 minutach umyłam głowę szamponem. Na niedzielę zwykle przypada mój dzień oczyszczania, więc praktycznie zawsze jest to mocny szampon - ale używam go jedynie raz w tygodniu. Na co dzień używam emulsji Intimea oraz jestem konsekwentna w stosowaniu metody OMO :) A olej, którego użyłam, to nowość w mojej pielęgnacji. Olej z kiełków pszenicy ma ciemną barwę, pachnie dość specyficznie, ale... jak na razie z włosami radzi sobie bardzo dobrze - zawiera dużo kwasów tłuszczowych Omega 6 i niewiele kwasów tłuszczowych nasyconych - to lubię :)
Oszczędziłam trochę długość włosów, skupiając się w myciu na skórze. Uwielbiam uczucie po dokładnym wyszorowaniu głowy po peelingu enzymatycznym. Następnie nałożyłam maskę Kallos - nowość w mojej kolekcji. Wiele Blogerek chwali sobie tę wersję . Ja, jak na razie, jestem zadowolona. Z resztą emolientowe Kallosy dość dobrze się u mnie sprawdzają. Maskę zmyłam po 15 minutach - trzymanie jej dłużej u mnie i tak nie ma sensu, efekt nie będzie lepszy.
W ociekające wodą włosy wgniotłam odrobinę żelu Syoss. Tutaj mała dygresja. Moje włosy nie kręcą się prawie wcale, kiedy nie ugniotę ich z niewielką ilością żelu. Kiedyś pokażę Wam efekt, jaki uzyskuję po zwykłym wysuszeniu włosów, bez żadnych stylizatorów. Pod tym kątem nigdy nie lubiłam tego, co mam na głowie. Nie może być po prostu jakoś - praktycznie zawsze jest inaczej, a wszystko zależy od tego, co zrobię z nimi po myciu.
Wysuszyłam włosy suszarką z dyfuzorem, a w połowie schnięcia w końcówki wtarłam dwie krople olejku Uroda, o którym pisałam Wam TUTAJ, a który nie załapał się do zdjęcia. Takie suszenie włosów bez wcześniejszego odsączania wody jest dość czasochłonne... dzisiaj chciałam zobaczyć, jak będą wyglądały, a co ważniejsze - w jakim stanie będą jutro :)
Zdjęcia w sztucznym świetle, bez lampy. |
A jak Wasze niedzielne SPA?
Przypominam o rozdaniu - cały czas dochodzą nowe saszetki :)
Nie znam żadnego z tych produktów, ale nie polubiłam się z innymi maskami Kallosa.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo ładne włosy :)
Dziękuję :) Ja raczej lubię maski Kallos, w każdym razie żadna mi nie szkodzi :)
UsuńCzy ta odżywka z Isany nadaje się również do stosowania po myciu czy jest zbyt słaba? Urocze kręciołki :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Isany używam czasem również po myciu, bez maski - jest to odżywka bez silikonów, więc nie ma efektu WOW. Czy jest zbyt słaba - nie wiem, czego oczekujesz, ale włosy po niej ładnie się rozczesują i są wygładzone i nie puszą się - przynajmniej moje :)
UsuńBardzo fajnie się skręciły;) Ciekawy ten olejek z kiełków pszenicy, nigdy nie stosowałam;)
OdpowiedzUsuńDla mnie też ten olejek jest nowością - jak na razie spisuje się dobrze :)
Usuńmialam kiedys olejek z kiełków pszenicy Etja i go uwielbiałam
OdpowiedzUsuńPo kilku użyciach mogę powiedzieć, że moje włosy go polubiły. Jestem ciekawa po dłuższym stosowaniu :)
Usuń